czwartek, 20 lutego 2014

Historia pewnego Tomasza

A dziś przyszedł czas na opowieść o pewnym Tomaszu...



Tomasz jest przeciętnym facetem. Z całkiem przeciętną inteligencją. Ma raczej umysł ścisły, ale jako romantyk nie stroni od książek nad którymi może sobie poryczeć. Takie babskie lubi. To znaczy, musi w nich być coś o miłości, może być ciut o cierpieniu. Bo podobno cierpienie uszlachetnia. Ale tylko to w książkach. Bo to co Tomasz przeżył na własnych plecach wcale go nie uszlachetniło. Tak jakoś dziwnie. Innych uszlachetnia, jego nie.

Tomasz jest skorpionem. Nie śmiej się. To ważny szczegół Tomasza. Mówi się, że skorpiony są okropne. Że nie da się z nimi żyć. Ale Tomaszowi to nie przeszkadza, że jest skorpionem. Bo może swoim życiem zaprzeczyć pewnym stereotypom. Na przykład mówi się, że one nigdy nie wybaczają. Nieprawda. Tomasz potrafi wybaczyć największą krzywdę. A co może być taką największą krzywdą wyrządzoną facetowi? Kto może wyrządzić taką krzywdę? Chyba nie ma większego bólu jaki odczuwa mężczyzna zdradzony przez ukochaną kobietę. Kobietę, która kiedyś mówiła, że bardzo kocha. Nie widziała świata poza nim. Przysięgała, że uczyni wszystko, aby związek był trwały i szczęśliwy. Była zazdrosna o jedno jego spojrzenie i tęskniła do niego każdym atomem swojego ciała. A gdy Tomaszowi powinęła się noga na poletku pracy i finansów ona zwyczajnie przestała go kochać. Wcześniej wydawała pieniądze, a potem płakała, że nie ma co wydawać. Tomasz choć nie jest kotem, jak koty spada na cztery łapy. Ale ona chyba w to nie wierzyła.

Wojtek...
Bo kiedy Tomasz był w dołku pojawił się ktoś, kto miał kasę i samochody i gest. Nie ważne, że był też żonaty. Nie ważne, że jego żoną była kuzynka Tomasza. Kobieta, którą kocha Tomasz, dała dupy tamtemu... Dała, bo myślała, że go kocha. Romantyczka, prawda? Że on zostawi żonę, która utrzymuje ich oboje, że wyjadą gdzieś w świat i będą razem szczęśliwi. On jest całkiem inny niż Tomasz. Tomasz to misiek. Sto kilo żywej wagi. Woli zacisze domowe. Nie pali. Alkoholu używa z umiarem (a przynajmniej kiedyś tak było). Stara się nie używać niecenzuralnych słów. On jest przeciwieństwem Tomasza. Choć jest młodszy, wątrobę ma pewnie zjedzoną w połowie przez wódę i piwsko. Wypala dwie paczki papierosów dziennie. A jak się nawali to klnie jak szewc. I jest szczupły, a przynajmniej wtedy był. Jest jeszcze coś czym się różnią. Tomasz jest wierny. On nie. I nie mówię tu o incydencie z żoną Tomasza. Kuzynka kiedyś skarżyła się Mamie Tomasza, że jej ukochany mąż przyniósł do domu opryszczkę... Zdradza żonę na lewo i prawo. Jak nie ma chętnej pod ręką to idzie do agencji, jak to się teraz ładnie mówi. A co na to jego żona? Nie wierzy w to. Pewnie musi go bardzo kochać, bo on na to zasługuje.

Po pewnym czasie zauroczenie minęło. Czy to była miłość? Sama wiesz... Ale żona Tomasza zmieniła się. Poczuła potrzebę adrenaliny w żyłach. W końcu skończyła 30 lat. Ciało kobiety zaczyna się starzeć. Trzeba sprawdzić, czy jest się dalej atrakcyjną kobietą. A mąż niestety tego nie da, bo czy może cieszyć stary mebel? Ona już wiedziała, że chce się rozwieść z Tomaszem. To nic, że trzy lata temu urodziła mu piękną i zdrową córeczkę i wtedy byli tak szczęśliwi. Z dzieckiem jakoś będzie. W końcu przecież oboje rodzice będą, tylko że nie razem. Ale co to za różnica. Wszyscy dookoła wiedzieli o planach jego żony, tylko nie Tomasz. Ona szalała z koleżankami po imprezach, Tomasz się martwił gdzie ona jest. Siedział z dzieckiem i pielęgnował miłość.

Jacek
Żona Tomasza lubiła być w centrum zainteresowania. Nie ważne czy interesowali się nią nowi mężczyźni, czy faceci których znała od dziecka. Ten facet podobał się jej od dawna. W latach dojrzewania kolegowali się nawet. Przebywali dużo ze sobą, bo ich rodzice się znali. Jego niedawno porzuciła żona. Uciekła z innym do Francji... Zresztą nie miał czego żałować, bo przez kilka lat małżeństwa nie widział jej nigdy bez makijażu. Nawet gdy kładła się do łóżka z mężem miała tapetę na twarzy. Ale najważniejsze jest to, że on czuł się samotny i trzeba go było pocieszyć. I tak pocieszali się smsami i chodząc na piwko. Ale chyba nie zaiskrzyło nic więcej, bo nie trwało to długo.

Mateusz
Przyszło kolejne zauroczenie. Były smsy, telefony, spotkania na piwie. Ale tym razem żona Mateusza nie chciała patrzeć przez palce na to jak może rozsypać się jej rodzina. Tomasz też coś podejrzewał. Posunął się nawet do tego, że wziął biling z telefonu, którego używała jego żona. Usprawiedliwiał to dobrem rodziny i tym, że telefon i tak zarejestrowany był na niego. Ale żona tamtego była i tak mniej cierpliwa. Sprawdzała komórkę męża i natknęła się na kilka smsów. Kiedy on wyjechał na tydzień za granicę smsowała z żoną Tomasza, podając się za swojego męża. Umówiła się z nią... i przyszła do biura w którym pracuje żona Tomasza. Zrobiła jej publiczną awanturę i taki obciach, że głowa boli. Po wszystkim zadzwoniła do Tomasza i poprosiła o spotkanie. Poszedł i płakał jak mu opowiadała… O treści smsów, o spotkaniach i planach. Zadzwoniła do niego żona... Nie chciał jej słuchać, ale pojechał po nią po pracy. Była bladozielona. Prosiła o przebaczenie, zaklinała się, że zrozumiała iż go kocha. Uwierzył. Cóż miał zrobić. Tak długo cierpiał i czekał na tę miłość. Wtedy też przyznała mu się do zdrad z Wojtkiem. Obiecała, że już nigdy więcej. Że nie wie co się z nią działo przez ten cały okres, nie wiedziała czego chce, że żyła w nierealnym świecie. Zaufał jej.

Przez pół roku była sielanka. Ale potrzeba adrenaliny dała o sobie znać. Coś się zaczynało dziać. Tomasz czuł to przez skórę. Próbował rozmawiać o tym z mądrzejszymi od siebie, bardziej doświadczonymi mężami. Poszedł nawet do psychologa. Doszedł do wniosku, że może teraz on powinien swojej żonie okazać trochę zimna. Zimna, którego nie potrafił okazywać, więc pewnie robił to nieudolnie. A ona zamiast odebrać to jako ostrzeżenie chyba się tym ucieszyła. Tomasz wreszcie spasował i dal jej spokój. Wtedy to znów otwarcie powiedziała mu, że chce rozwodu i zaproponowała żeby wyprowadził się z ich domu. Później miało się jeszcze okazać, że to znów Mateusz jest ważniejszy. Właśnie ten, przez którego cierpiała publiczne zniewagi...

Wtedy też powiedziała Tomaszowi, że go nie kocha. Że nigdy go nie kochała. Że to ich 13 letnie małżeństwo było jedną wielką pomyłką. Ona nigdy nie była szczęśliwa. Gdy spytał co się działo w jej sercu, kiedy jeszcze niedawno wyznawała mu miłość, kiedy mówiła że zrozumiała że jednak go kocha, gdy wysyłała zakochane smsy i zaczarowane słowa, takie uzdrawiające, odpowiadała, że słyszał to co chciał usłyszeć. Że mówiła mu tylko to co musiała...

To dla mężczyzny najdotkliwszy cios. Nie to, że jego ukochana mówi, że kochała się z innym. Tylko to, że jego już nie kocha. Albo, że w ogóle go nie kochała i cały czas udawała. Że nigdy nie dał jej szczęścia. To może faceta zabić.

Ale Tomasz nie jest stuprocentowym facetem. I to go chyba uratowało. Bo Tomasz miał się urodzić kobietą. Miał już kobiece imię. Monika. Ale zrobił niespodziankę rodzicom. Dlatego myśli i czuje trochę jak baba. Dlatego jest romantykiem. Dlatego wzrusza się i płacze jak nie facet. I chyba tylko to go ratuje. To, że potrafi myśleć po części jak mężczyzna, a po części jak kobieta.

Żona Tomasza wpadła w jakiś amok. Była już przeciwko całej rodzinie. Nawet jej rodzice zaczęli trzymać stronę zięcia. On zaczął wreszcie mówić o stanie faktycznym, a ludzie zaczęli mu wreszcie wierzyć, że nie jest taki zły. Żeby nie powtórzył akcji z bilingiem ona korzystała z kart pre-paidowych. Ale żona Mateusza znów była czujna. Wiedziała o wszystkich numerach. Tomasz też wiedział wiele, ale siedział cicho. Siedział cicho i pielęgnował więzi z córeczką. Rozmawiał z nią. Wyjaśniał. Pytał. Odpowiadał na pytania. I cierpiał. Córeczka miała już prawie 5 lat. Dużo już rozumiała. Ale nigdy nie brała pod uwagę tego że rodzice będą osobno.

Pewnego dnia Tomasz odebrał znów telefon o tamtej kobiety. Powiedziała, że sytuacja się powtarza i ona już nie ma siły. Znów była zadyma. Szkoda słów na to wszystko. Ale żona Tomasza tym razem była ostrożniejsza w słowach, obietnicach. Powiedziała mu, że będzie się starała, ale nie obieca mu, że go kocha, bo to i tak nie ma sensu. „Miłość tka się przez lata, jakby tkało się piękną koronkową tkaninę, ale ty jednym pociągnięciem za nitkę – sprułeś wszystko...” Tomasz postanowił dalej milczeć. Robił swoje. Zajął się domem. Remontem. „A niech tam, jak się stąd wyprowadzę, to choć mała będzie miała gdzie mieszkać”. Ale dobrze wiedział, że nic go nie ruszy z tego domu. Jego teściowie powiedzieli, że to prędzej ich córka stamtąd pójdzie niż on. Poczuł, że ma oparcie. To dziwne. Oparcie w osobach, które powinny trzymać stronę tej drugiej osoby.

Karol...
Poczucie bezpieczeństwa które Tomasz dawał swojej żonie skłoniło ją do kursu na prawo jazdy. W końcu jak to może być, żeby kobieta po trzydziestce nie umiała prowadzić auta. I poszła. Znów godziny poza domem. Na wykładach z koleżankami. Nowymi koleżankami. I godziny na jazdach. Sama w aucie z mężczyzną. A poza autem smsy. I Tomasza znów zaczęło ogarniać to samo uczucie.

I znów posunął się do tego świństwa jakim jest biling rozmów i smsów.

Tym razem poszedł dalej. Podmienił jej w komórce numery telefonów. I jednego dnia, tego najważniejszego ona smsowała ze swoim mężem, myśląc, że smsuje z Karolem. Tomasz tego dnia znów dużo się dowiedział o swojej ukochanej kobiecie. Ale nie dał nic po sobie poznać. Za dwa dni ona miała mieć egzamin i nie chciał, żeby nie zdając go mogła winę zrzucić na niego. Że to on zgotował jej to specjalnie, w zemście. Milczał i cierpiał jak się do niego uśmiechała. Ona w domu była taka normalna.

Egzaminu i tak nie zdała. Może myślała o instruktorze zamiast o jeździe. A może myślała o innej jeździe z instruktorem. Tomasz spotkał się z nim na drugi dzień po wymianie smsów ze swoją żoną. On był zaskoczony, zszokowany... Tomasz do tej pory nie wie czy to gra czy prawda. Karol jest policjantem. Pracuje w drogówce i ślicznie wygląda w tym swoim radiowozie i białej czapce. I ma władzę. Ma też żonę i dzieci. Ale to jak zwykle nie przeszkadza w niczym.

Po egzaminie Tomasz pojechał po żonę. Miał trochę czasu, bo to 40 km. Po drodze pierwszy raz w życiu wybuchnął. Zamienił się w bestię. Krzyczał. Wygarnął jej wszystko. Ona najpierw nazwała go świnią, a potem już tylko płakała i przepraszała. Tomasz też płakał przez ten krzyk. Ale najbardziej płakało jego serce. I tak już popękane. Więc jedna szczerba w tę czy w tę stronę nie robi różnicy.

Żona znów mu obiecała poprawę. A Tomasz wierzy. Co ma zrobić? Jest cierpliwy i wierzy. Może jej to minie. Może znów go pokocha. Jeśli on będzie trwał i będzie się starał. Może...

2005



Dawno to było... Ale rozmawiając jakiś czas temu z Tomaszem dowiedziałem się, że niewiele zmieniło się w jego życiu. Przeżywał kolejne wzloty i upadki. Jak zwykle, upadków było wiele więcej niż upadków. Skąd to znam... Najważniejsze, że Tomasz jeszcze jest wśród nas...

środa, 19 lutego 2014

Wspomnienia, które nie dają spokoju...

Tak mnie jakoś naszło...



trzepot skrzydeł nadludzkich postaci
dźwięki strun gitary trącanych przypadkiem
łzy gorzkie gdy się wszystko traci
kapiące sobie cichutko ukradkiem

bo czwarta rano puka w okna brzaskiem
gdy się listami do siebie dziś mówi
życie się łamie jak zapałka, z trzaskiem
i sens istnienia w ciemności się gubi


9 czerwca 2013




Jakoś tak, nie wiem dlaczego...

poniedziałek, 17 lutego 2014

tautogram z rabarbaru

Dziś miała być historia pewnego Tomasza... Ale nie będzie. Dziś będzie rubasznie :)

Bo czy rubasznym nie jest tautogram na R...


tautogram z rabarbaru


Radosny ranek rozbłyska
rosa rapsodią rozbudza
ruszyły rusałki rabarbar rwać
ruczajem rozbrzmiewającym

Rety!!! Ratunku!!!
robak rośliny rozgryza
ryj raptownie rozwarty
rozmiary robaka rozdęte

Ratujmy rośliny rozkoszne!!!
rusałki rozpaczliwie ryczą
Rycerza robaki rąbiącego!!!
rozgłos rychło roznoszą

Rycerz rapier ręką ruszył
rumaka rąbnął rantem rogu
Rabusiu!!! Rozbójniku!!!
ruszyli rozstrzygnąć rozgrywkę

Robak rozdarł ramię rycerza
rumak rozgnieciony runął rażony rozpędem
rapier rozłupał robacze rubieże
ruczaj rozniósł rozpęknięte racje

Rany rycerza ropieją
rusałki rumiankowy roztwór rozczyniły
radość rycerza rozpiera
rusałki rude... rozkosz? romans rozgorzeje?

22 stycznia 2014


A historia Tomasza pojawi się niebawem... może jutro.



Ktoś jednak pisał dla mnie wiersze...

Dziś coś się zmieniło… Do dziś marzyłem o tym żeby ktoś napisał dla mnie wiersz. Bo to zawsze ja pisałem wiersze dla kogoś. Wtedy gdy kochałem i byłem kochany, ale częściej gdy kochałem nie będąc już kochanym. Gdy czytałem wiersze kobiet pisane sercem, tym zranionym, stęsknionym, złamanym, marzyłem o tym by kiedyś ktoś napisał dla mnie wiersz wyrażający pełnię swoich uczuć…

Dziś się to zmieniło. Nagle.

Beatę poznałem jak zwykle na czacie w lutym 2012 roku. Zaczęło się także jak zwykle od luźniej rozmowy. Wtedy ta rozmowa była o Samotności w sieci J. L. Wiśniewskiego. O fascynacji tą powieścią. O postaci Jakuba. Trudno dziś już sięgnąć mi pamięcią do tamtych słów które padały, choć przecież mógłbym sięgnąć choćby do czatu na Gmailu. Nasza znajomość trwała zaledwie może trzy tygodnie. Długo i bardzo krótko. Ale wiele słów wtedy padło. Nawet nie wiem jak wygląda Beata. Dostałem zaledwie kilka powycinanych fotografii. Powycinanych tak by nie było widać twarzy. Jednak wtedy najważniejsze było to, że fascynowała mnie osobowość i intelekt tej kobiety a niekoniecznie to jak w rzeczywistości wygląda. Nasze rozmowy były bardzo różne. Głupawe i mądre. Te głupawe, zupełnie przyziemne dotyczyły… ech, może nie warto o tym pisać, ale na samą myśl uśmiecham się, bo przecież delfiny to bardzo piękne i inteligentne morskie ssaki. A te inne rozmowy kręciły się wokół moich wierszy. Jakoś tak. Pod wpływem tej znajomości i tych rozmów powstały dwa wiersze. Jeden z nich bezpośrednio nawiązywał do Samotności w sieci i osoby Jakuba:


Jakubowi…

dlaczego ty mu umarłaś?
anioły nie umierają
bo są dziećmi wieczności
na ziemię choć spadają

i ty spadłaś mu nagle
w stołówce, pod nogi jego
parząc do żarem zupy
i czarem piękna swojego

anioł… piękny i dobry
zamknięty w ciszy świecie
tak żądny pokochania
i ufny tak jak dziecię

świat swój zmienił dla ciebie
przynosił ci konwalie
wypełniał tobą życie
miał cię… swoją Natalię

a gdy już byłaś blisko
by się w kobietę zmienić
okrutny powiew śmierci
poderwał cię z jego ziemi

w głębiny pójść otchłani
tak bardzo chciał za tobą
lecz Andrzej… ksiądz mu „pomógł”
pogodzić się ze sobą

anioły nie umierają
nawet te całkiem ziemskie
bo ty w nim ciągle żyjesz
wybrałaś ciało męskie...

15 marca 2012


Później wiersz ten, napisany ręcznie, piórem, znalazł się na wklejce do Tryptyku ofiarowanego Agnieszce. Tryptyk z dedykacją, by przeczytała i by umiała kochać... Taki jeden z prezentów, które być może teraz leżą gdzieś na śmietniku i są zupełnie zapomniane.

Drugi wiersz był napisany tylko i wyłącznie dla Beaty. Właściwie to ten drugi wiersz był napisany kilka dni wcześniej, wiec powinienem powiedzieć, że był pierwszy… Pamiętam, że zniknęła na kilka dni. Była chora. Tęskniłem. Tak wirtualnie, bo przecież była to tylko wirtualna znajomość, więc i wirtualnie mogłem tęsknić, ale teraz, z perspektywy czasu, wiem, że tęskniłem i pod wpływem tej tęsknoty napisałem:


Prawda czy złudzenie

Spójrz jaki świat jest dziwny
Jak losy ludzi plecie
Kolor oczu mych piwnych
Z czerwienią ust twych jak maliny w lecie

Znaleźć nam się pomogła
Zimna i wirtualna technika
A Ciebie niemoc zmogła
Pojawiasz się i znikasz…

Nie znam Cię, tak realnie
A tęsknię jak za najbliższą
I czuję Cię wirtualnie
Co pokaże nam przyszłość?

Samotna w sieci istnienia
Choć bytów całe tłumy
Co masz do powiedzenia?
W świecie realnym lecz z gumy

Czy znaleźć nam się jeszcze
Wszechświat na niby pozwoli?
Czy w ramach Twoich się mieszczę?
Czy pogadamy do woli?

Tak wirtualnie więc czekam
Aż spotkać dasz mi siebie
Więc proszę, dziś nie zwlekaj
I ukaż się na mym „niebie”…

8 marca 2012


Potem stało się to co się stało. Przeważyła znajomość z Agnieszką, ta mniej wirtualna. Przyszło zauroczenie. Takie prawdziwe. Potem zauroczenie przerodziło się w miłość, plany, nadzieje i realność. Pamiętam jak napisałem do Beaty i powiedziałem jej, że jest Agnieszka i że ona się tylko liczy. I że chcąc być fair wobec niej muszę zrezygnować nawet z tej wirtualnej znajomości. Wtedy to dowiedziałem się, że Beata, w ciągu tych zaledwie może trzech tygodni poczuła coś do mnie… Ale nie miało to dla mnie znaczenia. Bo ja kochałem Agnieszkę. Wtedy, gdy kochamy kogoś, nie ma znaczenia to, że ktoś tam nas pokochał, zauroczył się. Ważne jest by obiekt naszej miłości ją odwzajemniał. A ja czułem, że Agnieszka odwzajemnia moje uczucie. Liczyło się tylko to. A Beata? No cóż…

Dziś dowiedziałem się, że jednak ktoś pisał dla mnie i do mnie wiersze. Przeglądając komentarze pod moimi wierszami na Beju zastanowiły mnie dwa z nich. Napisała je Gaudia. Jeden pod wierszem dla Agnieszki, gdy tonąłem w błękitnej toni jej oczu, a drugi pod moim bólem kochania. Dlaczego nie domyśliłem się kim jest Gaudia? Ale nie dawało mi to przecież spokoju…

Dziś dowiedziałem się kim jest Gaudia. I dziś dowiedziałem się, że większość jej wierszy jest dla mnie. Są smutne. Pisane złamanym sercem. Pisane bólem. Pisane tak pięknie. Pisane dla mnie. Już nie mogę powiedzieć, że nikt nie napisał dla mnie wiersza.

Beata cierpiała, a ja dowiedziałem się o tym prawie po dwóch latach. Dziś nie ma już Agnieszki. Wróciła do życia z którego tak bardzo chciała uciec. Nie pozostało mi po niej nic prócz pełnych garści wspomnień. Staram się pamiętać tylko te piękne chwile. Reszta zamknięta jest w pudle, które wraz ze wszystkim co miałoby mi Ją przypominać znalazło swoje miejsce w piwnicy. Po Beacie pozostały mi jej wiersze, które pisała dla mnie, choć nie wiedziałem, że to ja jestem ich adresatem…


***

Mówiłaś Halinko – z tęsknoty pisze się wiersze…
Ja wierszy pisać nie umiem.
Tęsknię zwyczajnie – płaczę.
Szukam go wszędzie ukradkiem,
By o tym nie wiedział…
Myśli moje strugami słonymi płyną
Jak Twoje słowa…
Nie dowie się nigdy,
Że utonął już dawno…

Gaudia, 27 marca 2012




A jednak się dowiedziałem…