A dziś przyszedł czas na opowieść o pewnym Tomaszu...
Tomasz
jest przeciętnym facetem. Z całkiem przeciętną inteligencją. Ma raczej umysł
ścisły, ale jako romantyk nie stroni od książek nad którymi może sobie
poryczeć. Takie babskie lubi. To znaczy, musi w nich być coś o miłości, może
być ciut o cierpieniu. Bo podobno cierpienie uszlachetnia. Ale tylko to w
książkach. Bo to co Tomasz przeżył na własnych plecach wcale go nie
uszlachetniło. Tak jakoś dziwnie. Innych uszlachetnia, jego nie.
Tomasz
jest skorpionem. Nie śmiej się. To ważny szczegół Tomasza. Mówi się, że
skorpiony są okropne. Że nie da się z nimi żyć. Ale Tomaszowi to nie
przeszkadza, że jest skorpionem. Bo może swoim życiem zaprzeczyć pewnym
stereotypom. Na przykład mówi się, że one nigdy nie wybaczają. Nieprawda.
Tomasz potrafi wybaczyć największą krzywdę. A co może być taką największą
krzywdą wyrządzoną facetowi? Kto może wyrządzić taką krzywdę? Chyba nie ma
większego bólu jaki odczuwa mężczyzna zdradzony przez ukochaną kobietę.
Kobietę, która kiedyś mówiła, że bardzo kocha. Nie widziała świata poza nim.
Przysięgała, że uczyni wszystko, aby związek był trwały i szczęśliwy. Była
zazdrosna o jedno jego spojrzenie i tęskniła do niego każdym atomem swojego
ciała. A gdy Tomaszowi powinęła się noga na poletku pracy i finansów ona
zwyczajnie przestała go kochać. Wcześniej wydawała pieniądze, a potem płakała,
że nie ma co wydawać. Tomasz choć nie jest kotem, jak koty spada na cztery
łapy. Ale ona chyba w to nie wierzyła.
Wojtek...
Bo
kiedy Tomasz był w dołku pojawił się ktoś, kto miał kasę i samochody i gest.
Nie ważne, że był też żonaty. Nie ważne, że jego żoną była kuzynka Tomasza.
Kobieta, którą kocha Tomasz, dała dupy tamtemu... Dała, bo myślała, że go
kocha. Romantyczka, prawda? Że on zostawi żonę, która utrzymuje ich oboje, że
wyjadą gdzieś w świat i będą razem szczęśliwi. On jest całkiem inny niż Tomasz.
Tomasz to misiek. Sto kilo żywej wagi. Woli zacisze domowe. Nie pali. Alkoholu
używa z umiarem (a przynajmniej kiedyś tak było). Stara się nie używać
niecenzuralnych słów. On jest przeciwieństwem Tomasza. Choć jest młodszy,
wątrobę ma pewnie zjedzoną w połowie przez wódę i piwsko. Wypala dwie paczki
papierosów dziennie. A jak się nawali to klnie jak szewc. I jest szczupły, a
przynajmniej wtedy był. Jest jeszcze coś czym się różnią. Tomasz jest wierny. On
nie. I nie mówię tu o incydencie z żoną Tomasza. Kuzynka kiedyś skarżyła się
Mamie Tomasza, że jej ukochany mąż przyniósł do domu opryszczkę... Zdradza żonę
na lewo i prawo. Jak nie ma chętnej pod ręką to idzie do agencji, jak to się
teraz ładnie mówi. A co na to jego żona? Nie wierzy w to. Pewnie musi go bardzo
kochać, bo on na to zasługuje.
Po
pewnym czasie zauroczenie minęło. Czy to była miłość? Sama wiesz... Ale żona
Tomasza zmieniła się. Poczuła potrzebę adrenaliny w żyłach. W końcu skończyła
30 lat. Ciało kobiety zaczyna się starzeć. Trzeba sprawdzić, czy jest się dalej
atrakcyjną kobietą. A mąż niestety tego nie da, bo czy może cieszyć stary
mebel? Ona już wiedziała, że chce się rozwieść z Tomaszem. To nic, że trzy lata
temu urodziła mu piękną i zdrową córeczkę i wtedy byli tak szczęśliwi. Z
dzieckiem jakoś będzie. W końcu przecież oboje rodzice będą, tylko że nie
razem. Ale co to za różnica. Wszyscy dookoła wiedzieli o planach jego żony,
tylko nie Tomasz. Ona szalała z koleżankami po imprezach, Tomasz się martwił
gdzie ona jest. Siedział z dzieckiem i pielęgnował miłość.
Jacek
Żona
Tomasza lubiła być w centrum zainteresowania. Nie ważne czy interesowali się
nią nowi mężczyźni, czy faceci których znała od dziecka. Ten facet podobał się
jej od dawna. W latach dojrzewania kolegowali się nawet. Przebywali dużo ze
sobą, bo ich rodzice się znali. Jego niedawno porzuciła żona. Uciekła z innym
do Francji... Zresztą nie miał czego żałować, bo przez kilka lat małżeństwa nie
widział jej nigdy bez makijażu. Nawet gdy kładła się do łóżka z mężem miała
tapetę na twarzy. Ale najważniejsze jest to, że on czuł się samotny i trzeba go
było pocieszyć. I tak pocieszali się smsami i chodząc na piwko. Ale chyba nie
zaiskrzyło nic więcej, bo nie trwało to długo.
Mateusz
Przyszło
kolejne zauroczenie. Były smsy, telefony, spotkania na piwie. Ale tym razem
żona Mateusza nie chciała patrzeć przez palce na to jak może rozsypać się jej
rodzina. Tomasz też coś podejrzewał. Posunął się nawet do tego, że wziął biling
z telefonu, którego używała jego żona. Usprawiedliwiał to dobrem rodziny i tym,
że telefon i tak zarejestrowany był na niego. Ale żona tamtego była i tak
mniej cierpliwa. Sprawdzała komórkę męża i natknęła się na kilka smsów. Kiedy
on wyjechał na tydzień za granicę smsowała z żoną Tomasza, podając się za
swojego męża. Umówiła się z nią... i przyszła do biura w którym pracuje żona Tomasza.
Zrobiła jej publiczną awanturę i taki obciach, że głowa boli. Po wszystkim
zadzwoniła do Tomasza i poprosiła o spotkanie. Poszedł i płakał jak mu
opowiadała… O treści smsów, o spotkaniach i planach. Zadzwoniła do niego
żona... Nie chciał jej słuchać, ale pojechał po nią po pracy. Była
bladozielona. Prosiła o przebaczenie, zaklinała się, że zrozumiała iż go kocha.
Uwierzył. Cóż miał zrobić. Tak długo cierpiał i czekał na tę miłość. Wtedy też
przyznała mu się do zdrad z Wojtkiem. Obiecała, że już nigdy więcej. Że nie wie
co się z nią działo przez ten cały okres, nie wiedziała czego chce, że żyła w
nierealnym świecie. Zaufał jej.
Przez
pół roku była sielanka. Ale potrzeba adrenaliny dała o sobie znać. Coś się
zaczynało dziać. Tomasz czuł to przez skórę. Próbował rozmawiać o tym z
mądrzejszymi od siebie, bardziej doświadczonymi mężami. Poszedł nawet do
psychologa. Doszedł do wniosku, że może teraz on powinien swojej żonie okazać
trochę zimna. Zimna, którego nie potrafił okazywać, więc pewnie robił to
nieudolnie. A ona zamiast odebrać to jako ostrzeżenie chyba się tym ucieszyła.
Tomasz wreszcie spasował i dal jej spokój. Wtedy to znów otwarcie powiedziała
mu, że chce rozwodu i zaproponowała żeby wyprowadził się z ich domu. Później
miało się jeszcze okazać, że to znów Mateusz jest ważniejszy. Właśnie ten,
przez którego cierpiała publiczne zniewagi...
Wtedy
też powiedziała Tomaszowi, że go nie kocha. Że nigdy go nie kochała. Że to ich
13 letnie małżeństwo było jedną wielką pomyłką. Ona nigdy nie była szczęśliwa.
Gdy spytał co się działo w jej sercu, kiedy jeszcze niedawno wyznawała mu
miłość, kiedy mówiła że zrozumiała że jednak go kocha, gdy wysyłała zakochane
smsy i zaczarowane słowa, takie uzdrawiające, odpowiadała, że słyszał to co
chciał usłyszeć. Że mówiła mu tylko to co musiała...
To dla mężczyzny najdotkliwszy cios. Nie to, że jego ukochana mówi, że kochała się z innym. Tylko to, że jego już nie kocha. Albo, że w ogóle go nie kochała i cały czas udawała. Że nigdy nie dał jej szczęścia. To może faceta zabić.
Ale Tomasz nie jest stuprocentowym facetem. I to go chyba uratowało. Bo Tomasz miał się urodzić kobietą. Miał już kobiece imię. Monika. Ale zrobił niespodziankę rodzicom. Dlatego myśli i czuje trochę jak baba. Dlatego jest romantykiem. Dlatego wzrusza się i płacze jak nie facet. I chyba tylko to go ratuje. To, że potrafi myśleć po części jak mężczyzna, a po części jak kobieta.
Żona Tomasza wpadła w jakiś amok. Była już przeciwko całej rodzinie. Nawet jej rodzice zaczęli trzymać stronę zięcia. On zaczął wreszcie mówić o stanie faktycznym, a ludzie zaczęli mu wreszcie wierzyć, że nie jest taki zły. Żeby nie powtórzył akcji z bilingiem ona korzystała z kart pre-paidowych. Ale żona Mateusza znów była czujna. Wiedziała o wszystkich numerach. Tomasz też wiedział wiele, ale siedział cicho. Siedział cicho i pielęgnował więzi z córeczką. Rozmawiał z nią. Wyjaśniał. Pytał. Odpowiadał na pytania. I cierpiał. Córeczka miała już prawie 5 lat. Dużo już rozumiała. Ale nigdy nie brała pod uwagę tego że rodzice będą osobno.
Pewnego
dnia Tomasz odebrał znów telefon o tamtej kobiety. Powiedziała, że sytuacja się
powtarza i ona już nie ma siły. Znów była zadyma. Szkoda słów na to wszystko.
Ale żona Tomasza tym razem była ostrożniejsza w słowach, obietnicach.
Powiedziała mu, że będzie się starała, ale nie obieca mu, że go kocha, bo to i
tak nie ma sensu. „Miłość tka się przez lata, jakby tkało się piękną koronkową
tkaninę, ale ty jednym pociągnięciem za nitkę – sprułeś wszystko...” Tomasz
postanowił dalej milczeć. Robił swoje. Zajął się domem. Remontem. „A niech tam,
jak się stąd wyprowadzę, to choć mała będzie miała gdzie mieszkać”. Ale dobrze
wiedział, że nic go nie ruszy z tego domu. Jego teściowie powiedzieli, że to
prędzej ich córka stamtąd pójdzie niż on. Poczuł, że ma oparcie. To dziwne.
Oparcie w osobach, które powinny trzymać stronę tej drugiej osoby.
Karol...
Poczucie
bezpieczeństwa które Tomasz dawał swojej żonie skłoniło ją do kursu na prawo
jazdy. W końcu jak to może być, żeby kobieta po trzydziestce nie umiała
prowadzić auta. I poszła. Znów godziny poza domem. Na wykładach z koleżankami.
Nowymi koleżankami. I godziny na jazdach. Sama w aucie z mężczyzną. A poza autem
smsy. I Tomasza znów zaczęło ogarniać to samo uczucie.
I znów
posunął się do tego świństwa jakim jest biling rozmów i smsów.
Tym razem poszedł dalej. Podmienił jej w komórce numery telefonów. I jednego dnia, tego najważniejszego ona smsowała ze swoim mężem, myśląc, że smsuje z Karolem. Tomasz tego dnia znów dużo się dowiedział o swojej ukochanej kobiecie. Ale nie dał nic po sobie poznać. Za dwa dni ona miała mieć egzamin i nie chciał, żeby nie zdając go mogła winę zrzucić na niego. Że to on zgotował jej to specjalnie, w zemście. Milczał i cierpiał jak się do niego uśmiechała. Ona w domu była taka normalna.
Egzaminu
i tak nie zdała. Może myślała o instruktorze zamiast o jeździe. A może myślała
o innej jeździe z instruktorem. Tomasz spotkał się z nim na drugi dzień po
wymianie smsów ze swoją żoną. On był zaskoczony, zszokowany... Tomasz do tej
pory nie wie czy to gra czy prawda. Karol jest policjantem. Pracuje w drogówce
i ślicznie wygląda w tym swoim radiowozie i białej czapce. I ma władzę. Ma też
żonę i dzieci. Ale to jak zwykle nie przeszkadza w niczym.
Po
egzaminie Tomasz pojechał po żonę. Miał trochę czasu, bo to 40 km. Po drodze
pierwszy raz w życiu wybuchnął. Zamienił się w bestię. Krzyczał. Wygarnął jej
wszystko. Ona najpierw nazwała go świnią, a potem już tylko płakała i
przepraszała. Tomasz też płakał przez ten krzyk. Ale najbardziej płakało jego
serce. I tak już popękane. Więc jedna szczerba w tę czy w tę stronę nie robi
różnicy.
Żona znów
mu obiecała poprawę. A Tomasz wierzy. Co ma zrobić? Jest cierpliwy i wierzy.
Może jej to minie. Może znów go pokocha. Jeśli on będzie trwał i będzie się
starał. Może...
2005
Dawno to było... Ale rozmawiając jakiś czas temu z Tomaszem dowiedziałem się, że niewiele zmieniło się w jego życiu. Przeżywał kolejne wzloty i upadki. Jak zwykle, upadków było wiele więcej niż upadków. Skąd to znam... Najważniejsze, że Tomasz jeszcze jest wśród nas...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz